wtorek, 25 grudnia 2012

capitulo 1

21:30, Warszawa, Polska

Jeszcze jeden, ostatni raz. Teraz będzie perfekcyjnie. Podrzut, wyskok, przebicie!
- Klaudia, jest dobrze. Daj już sobie spokój.
Na prawie pustej hali głos rozchodził się idealnie. Może to dlatego wszystko doszło do mnie z większą siłą. Czy to było wyzwanie? Ja nie potrzebuję motywacji, a na pewno nie takiej.
- Słucham? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Mówię żebyś dała sobie spokój. Idź już do domu, tak jak reszta - powtórzył spokojnie głęboki, męski głos.
- Kim ty w ogóle jesteś, żeby mówić mi kiedy mam skończyć? - parsknęłam śmiechem.
- Na prawdę mam ci przypominać? Mistrz Świata, Europy, Mistrz Olimpijski... A kim ty jesteś?
Powietrze rozdarła brutalna cisza.
- Teraz jesteś nikim. Ot co, rozkapryszoną 16 latką.
Stałam jak wryta z szeroko otwartą buzią, kiedy znowu zaczął mówić.
- Dlatego masz mnie słuchać. To ja jestem trenerem, rozumiemy się?
Nie chciałam na niego patrzeć, ale po tonie jego głosu wyczułam że się uśmiecha.
Nie mogłabym mu teraz spojrzeć w oczy. Przed sekundą podeptał moją dumę, opluł i zostawił na brudnej podłodze.
- Stawaj na przyjęcie, szybko!
Posłusznie wykonałam polecenie. Byłam jak zaczarowana.
Jedna petarda, potem kolejna. Przyjęcie, później drugie. Sufit i ściana...
- Właśnie dlatego teraz jesteś nikim.
Spojrzałam na niego oczami zalanymi łzami złości.
- Ostatni raz - westchnął.
Ugięłam nogi i czekałam. Przyjęcie, przebicie, kilka centymetrów przed linią końcową.
Uniosłam triumfalnie kąciki ust i obróciłam się na pięcie w stronę szatni.
- Mistrzowie mają trudny charakter - usłyszałam krótki śmiech kiedy przechodziłam już korytarzem.
Sama mimowolnie się zaśmiałam słysząc te słowa.

21:30, Lizbona, Portugalia

Jeszcze jeden raz, ostatni. Teraz będzie perfekcyjnie. Piłka na jedenastym metrze, 6 kroków, strzał.
- Cristiano, jest w porządku. Idź już dzisiaj do domu.
Na tak dużym boisku głos rozchodził się idealnie. Może to dlatego wszystko doszło do mnie z większą siłą.
- Na prawdę myślisz że potrzebuję większej motywacji? Jakiegoś wyzwania? - zapytałem kpiąco.
- Nic takiego nie powiedziałem. Skończ już na dzisiaj - powtórzył spokojnie głęboki, męski głos.
- Kim ty w ogóle jesteś żeby mi mówić kiedy mam skończyć? - parsknąłem śmiechem.
- Na prawdę mam ci przypomnieć? Po pierwsze twoim trenerem i to ja tu rządzę. Poza tym Mistrzem Portugalii, Anglii, Włoch, Hiszpanii, Europy... A kim ty jesteś?
Powietrze rozdarła brutalna cisza.
- Powiem ci kim jesteś. Nikim.
Stanąłem jak wryty. Ja jestem nikim? Jeszcze zobaczy, może nie dzisiaj, ale kiedyś zobaczy.
- Dlatego to ty słuchasz mnie, a nie na odwrót, rozumiemy się? - nie czekał na odpowiedź. - Jeśli mamy to już za sobą to leć na dwudziestkę.
Posłusznie wykonałem polecenie. Byłem jak zaczarowany.
Trener stanął na bramce. Pierwsza petarda - obroniona, druga - tak samo. Nie wytrzymałem, kopnąłem piłkę wysoko w górę.
- Hmmm czyli tak się bawimy? Okej, 20 kółek - uśmiechnął się do mnie z wyższością.
Spojrzałem na niego wkurzony i zacząłem biec.
- Masz metody jak w przedszkolu - wrzasnąłem po piątym kółku.
- Jaki zawodnik takie metody - siedział niewzruszony na ławce.
Uciąłem ostatnie okrążenie od razu biegnąc do 30 metra. Trener nawet się nie zdziwił, ustawił się na bramce i podniósł rękę na znak gotowości.
Dokładnie odliczyłem 6 kroków i walnąłem jak najmocniej umiałem.
Piłka gładko wpadła w siatkę. Zobaczyłem tylko siwą głowę schylająca się po futbolówkę. Podniosłem kąciki ust w triumfalnym uśmiechu i obróciłem się na pięcie.
- Mistrzowie mają trudny charakter - usłyszałem krótki śmiech idąc tunelem do szatni.
Słysząc te słowa sam się zaśmiałem

################################################################################
Witam wszystkich! Dopiero zaczynam tego bloga, więc proszę o ciepłe i wyrozumiałe przyjęcie :)
Mam nadzieję że spodoba wam się mój sposób pisania, może utożsamicie się z którymś z bohaterów? ;3
Posty postaram się dodawać w miarę regularnie :)
No to... do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz